Mecz jak to mecz ligowy. Szara ligowa codzienność.
Nic wielkiego. Takie domowe pyry z gzikiem i ze śledziem, albo poznański "ajntopf ". Kto jadł wie o czym piszę.
Liga to liga, multum meczów do odwalenia i nasza szara piłkarska codzienność.
Mecz mi wyglądał na remis . No nie żeby ( statystyki pomeczowe) jedni cisnęli drugich. Po prostu ligowa kopanina, gdzie zdziesiątkowany Lech wygrał z mającymi wysokie aspiracje Widzewem.
Aspiracje aspiracjami ale tak naprawdę z dzisiejszego meczu wynika, że to drużyna mocnego środka tabeli i nic więcej.
A Lech? Wiadomo, mocno okulawiony, trener łatający skład na kolanie.
Widoczny brak napastnika choć, co należy mocno podkreślić FABJEMA STRZELIŁ BRAMKĘ ! Co akurat przy jego "klasie" znaczy niewiele, ale to jak dla mnie WYDARZENIE MECZU !
Jak napisałem skład mocno łatany. Thordarson dalej słabowity, Szymczak nieobecny na boisku, Gurgul ( co dla niektórych zaskoczenie) LEPSZY dzisiaj od Moutinho. Ouma powoli grający w lidze coraz lepiej jakby skumał " co jest tutaj grane".
Do tego środek obrony.... no mocno na wyrost czyli Skrzypczak + Mońka. Piszę "na wyrost" bo nie wiadomo tak dokładnie czy tak naprawdę "z tej mąki będzie chleb".
Zaskakujące zdjęcie Kozubala grającego dotychczas "jak leci". I niezawodny Pereira (obok Palmy) wnoszący w ten szary ligowy zakalec coś więcej, trochę "prawdziwej piłki europejskiej".
PS:
Nie miałem nawet pretensji do sędziego za rzut karny dla Widzewa ( brama Pawłowskiego), bo ta 1 bramka ( nieuznana dla Widzewa) to co prawda VAR ,ale "te centymetrowe spalone" w dynamice meczowej są co najmniej bez sensu. Tu akurat "spalona była pięta" gracza Widzewa. Wysunięta o centymetry zza pięty Skrzypczaka. Mocno to idiotyczne .








Komentarze
Prześlij komentarz