Dwa dni radochy. Radochy która wynagrodziła mi ostatnie wtopy Kolejorza. Tak, tak.
Niedawno pisałem, że zupełnie nie cenię sobie Włochów, a to z powodów zawodowo-osobistych-biznesowych.
Co prawda ( jak i W Polsce) zespoły z Italii też są raczej mieszane czyli włosko-zagraniczne, ale ok - pisać będę === "włoskie zespoły".
Jest takie powiedzenie : "pycha kroczy przed upadkiem".
I to "Włosi" prawie "byli pewni" ,że pokonają na luziku PSV Einhoven, Feyenoord i FC Brugge. Ja tam taki pewny nie byłem, bo widziałem pierwsze mecze tej fazy "barażowej". Na dokładkę "masowe transfery polskich piłkarzy" do Serie A i Serie B sprawiły , że zacząłem podejrzewać, że choćby z tego powodu coś się w tych włoskich ligach psuje. Ligi które zaczynają sięgać po "graczy na uzupełnienie składu" z ... Polski nie są u mnie w poważaniu. A Polacy tam radośnie zapierdalają, bo fajne życie , żarcie ( to akurat prawda!), by jednak szybko.... skończyć "na zmywaku" , albo "idą do Turcji by się odbudować" (Piątek?).
No dobra. Makaroniarze wyszli w pierwszych meczach barażowych dumni i bladzi , pewni że ostrzygą frajerów z Holandii i Belgii , na pełnym luziku.
I tak naprawdę pierwsze mecze mogły to pokazywać, bo mimo porażek Atalanta poległa w doliczonym czasie po "karnym z kapelusza",( w Brugii) tylko 2-1, Milan przegrał w Rotterdamie zaledwie 0-1, a Juve wygrało u siebie 2-1.
Czyli przed decydującymi rewanżami nie było niby tak źle. Buki we Włoszech liczyli bramki które strzelą "ich drużyny" tym bardziej że.... Milan grał 2-gi mecz u siebie , jak i Atalanta, a Juventusowi na wyjeździe starczał najnędzniejszy remisik więc mogli pobawić się nawet w to słynne "catenaccio", remisik na 0-0.
I patrzyłem jak Feyenoord ( grając tak sobie, w Mediolanie) ugrał ten "awansujący remis" z Milanem (w sumie niespodzianka). Z otwartą gębą i nie wierząc własnym oczom patrzyłem jak w Bergamo "Belgowie" strzelają w 1 połowie 3 gole gospodarzom ( finalnie wygrali 1-3!) i zacierałem łapy kiedy Holendrzy z PSV strzygli "Starą DAMĘ" ( grającą co ciekawe w.... żółtych koszulkach). Na dokładkę mieli nie tylko 3 gole w zapasie, ale mogli spokojnie strzelić dodatkowo jeszcze z 2 murowane gole , kiedy zawodnicy PSV wychodzili z bramkarzem Juve "sam na sam". I tylko zastanawiać się wtedy mogłem "jak on tego nie strzelił'!
No to teraz zacznie się we Włoszech rwanie.... włosów. A może będą się pocieszać, że przecież w ligach "pocieszenia" grają jeszcze Fiorentina i Roma. Ale fakt pozostaje faktem...... padli jak muchy.
I sprawili mi tym faktem zajebistą radochę. A zarazem potwierdziło się, że transfery z polskiej ligi do Włoch ( np ostatni Marchwińskiego do US Lecce czy zaskakujący młodego Igora Brzyskiego do Torino) kompletnie nic nie znaczą. A to ,że Marchewa nie gra to dowód, że jest jeszcze słabszy od tak słabych "zjadaczy pizzy" i smakoszy limoncino ( kto pił wie co to jest).
Hurra ..... zatem ... nie będę musiał oglądać w finałowej części LM męczenia buły przez Włochów. Zespoły Feyenoordu, PSV i FC Brugge to "wpuszczenie świeżego powietrza" w zastałe układy klubów z Anglii, Niemiec czy Hiszpanii.
Tym ciekawsze będą mecze tych trzech drużyn z Beneluxu, które we wtorek i środę wyeliminowały makaroniarzy. A może nawet któraś z nich pójdzie w ślady Ajaxu, który dotarł w sezonie 2018/2019 aż do półfinału w którym (zresztą) niespodziewanie dla wszystkich poległ z Tottenhamem. A był typowany wtedy na pewny finał LM !
I jest super, bo w piłce nożnej najgorsza jest nuda i zastałe układy, a najfajniejsze są właśnie takie "włoskie" niespodzianki .
Komentarze
Prześlij komentarz