Często piszę oczywistą oczywistość- strzelane w meczu bramki sprzedają się najlepiej
I żadne tam "0-0 na trudnym terenie" jakoś mnie nie bawi.
Tutaj bramek było aż 7 więc zabawa była na całego. Do tego te 7 bramek padło na WYPEŁNIONYM DUŻYM STADIONIE.
Czyli akurat w tym przypadku "1+1 było dwa". Nasi wygrali i to "zasłużenie". Choć akurat ten zwrot w sporcie jest zabawny. Coś jakby " 100 metrowiec wygrał bieg zasłużenie"- absurd.
Wygrali lepsi w meczu trwającymi nieco ponad regulaminowe 90 minut i to wygrali zdecydowanie ( "gromiąc rywala" nie 1-0, a 5-2 !)..
To mnie akurat cieszy bo wśród bramek była bramka na 3-2 Sousy . Zagrana wybitnie "po europejsku" czyli na zasadzie pyk-pyk-pyk , rywal się glapi gdy nasi ich rozjeżdżają. Tak, takie bramki to jest gra w piłkę nożną.
Nie tylko gra w dwa ognie czy gdy jest to jedynie "walka-walka", a bramki padają po rykoszetach.
Generalnie jako widz ( nawet gdy gra Lech) mam w dupie "mecze przepchnięte kolanem". Wygrana to wygrana, a porażka to porażka.
No i radocha, że był pełen stadion ( mimo że mecz oglądany "z trybuny fotela z drinkiem w ręce").
Bo to zupełnie inna sprawa niż gdy po trybunach hula wiatr. I radocha, że ludziska mrożący dupę na stadionie dostali fajne widowisko okraszone zwycięstwem nad wybitnie nielubianym rywalem. Cennym zwycięstwem choć w rozliczeniu dającym niewiele bo Lech po wtopie z Motorem tym zwycięstwem "odjechał" rywalom zaledwie na 2 (Jaga) i 3 (Raków) punkty. To niewiele w skali rozgrywek - do końca maja 2025 roku.
Kazimierz Górski powiedział słusznie "mecz można wygrać, przegrać bądź zremisować".
Jednak ta wygrana i to kiedy rywalom pakuje się 5 kast cieszy, nawet gdyby to byli tylko Kiepscy z Wrocka czy Paprykarze lub Betony :-)
Oceny?
Przy takim rezultacie oceny to tylko wymądrzanie się, bo strzelone dzisiaj bramki to "była praca zespołowa". Ktoś asystował , ktoś korzystał z tych podań.
Mnie prywatnie cieszy bramka Kozubala, który wręcz POWINIEN mieć w swoim CV nie tylko asysty ( ma ich 3 czyli niewiele mniej niż "robiący grę" Pereira=4) ale i "kasty". I dziś w TAKIM meczu ustrzelił swoją "pierwszą oficjalną kastę w Kolejorzu". Coś co będą mu kibole pamiętać latami ( jak tę kastę Karola w meczu w Warszawie onegdaj).
Generalnie na początku sezonu Lech grał najczęściej parą Murawski-Karlstroem. To była para defensywna z małymi "liczbami" więc Kozubal wniósł do tego "modelu" więcej działań ofensywnych choć gra bardzo podobnie w defensywie do Karlstroema.
Ubawiłem się też kiedy grano na stadionie hymn polski , a w sumie na 22 graczy było zaledwie 9 Polaków ( 4 Lech, 5 Szmata). I to śpiewanie hymnu przez zawodników z meczowej 11 wypadło przez to bardzo śmiesznie.
Co jeszcze?
Chciałoby się by i na OSTATNI w tym roku meczu Kolejorza ( z fajnie grającym GKS Katowice) na stadion przyszła wuchta wiary. Taki mecz o wiele lepiej się ogląda.
PS:
Ciekawostka z innego meczu, dzisiejszego.
Jaga-Medaliki 3-3 .
Pobity został najprawdopodobniej europejski rekord bieganiny ( choć co prawda mecz przedłużony był aż o 9 minut). I jedni i drudzy w meczu wybiegali : Jaga=121,21 km, rywal Medaliki = 120,10 km.
To jest jak na europejskie standardy masa wybieganych kilosów. I na teraz zdecydowany ligowy rekord w sezonie 24/25.
PS 2:
Bredzący do mikrofonu w meczu w Poznaniu komentator TVP Żewłakow.
--- " Kapustka delikatnie przekroczył przepisy"
--- " Strzał Szweda ( Walenmark) w kierunku ręki (rywala) "
--- " Nogi się lekko spotykały przy walce o piłkę"
--- "Tam było się chyba zahaczanie rękoma" ( wersja oryginalna bełkotu !)
Przy okazji oglądania meczu Brighton - MCity (2-1, Modziu grał kilka naście minut do końca meczu) to pewnie gracze angielscy pękali by ze śmiechu gdyby gwizdano im takie "przewinienia w walce o piłkę" jakie np gwizdano w Białymstoku. I gry prawdopodobnie przerywanej gwizdkami "polskiego sędziego" za wiele nie byłoby.
Komentarze
Prześlij komentarz