Oczywiście Warcinę oglądałem. Może nie cały mecz bo mnie raziła "legijna jednostka wojskowa" , ale zielony kolor tak mnie uspokaja.
Warta to ewenement w skali Ekstraklasy. Najmniejszy budżet, zero zadęcia medialnego, gra na obcym stadionie ( niby u siebie w Grodzisku, a przecież Warta to klub na wskroś poznański, dokładnie z Wildy, z boiska na ulicy Rolnej. Więc na bank to nie klub z Grodziska) i na dodatek tylko garstka kibiców ( no bo dojazd na mecz poza Poznań).
I jakoś dali w piątek radę "Wielkiemu Klubowi ze Stolca". Mecz był taki sobie, Warciarze grali w swoim stylu czyli w tzw "średnim pressingu", nadęty rywal panoszył się na boisku.Josue odbębniał swoją normę padów, Wszawek machał łapami, Kapuściński pokazywał swoją klasę a Slisz myślał o grze w lepszej lidze , na bramce stał "złoty warty miliony euro" Tobiasz. A jednak stolcowi przegrali.
Ale ja chciałem w sumie nie tak bardzo o meczu , ale o.... Makana Baku.
Kopaczu który właśnie w Warcie , w czasie swojego pierwszego pobytu w Polsce wyrobił sobie "markę". Taką że wielu "lechickich znawców" wręcz cisnęło by go brał Kolejorz. Był za drogi na tamtą chwilę. I nie minęło wiele czasu ( bodajże 1,5 roku) jak wylądował w Szmacie. Jakoś nie odezwały się głosy "kibolskich znawców" żalących się na Zarząd ,że Baku gra w Wawie. Bo....to prawie jak z Ba Lujem .Oprócz tego ,że jest czarny to Baku nie różni się niczym od przeciętnego ligowego skórokopa. Niewiele gra, rzadko wchodzi z ławki i generalnie "zakleja dziury" . Po prostu to tak "wielki transfer" jak swego czasu przychodzący do Stolca Cholewiak. Ta sama "para kaloszy" i stawianie na prościznę. Baku zaistniał w Warcie, nie zaistniał w Ległej. Lech może tylko się cieszyć że nie dał się ponieść emocjom i że.... nie przepłacił za gracza wartego (wtedy) 2 Mln € (bodajże tyle za niego chcieli Niemcy od Lecha).
Na trybunach grodziskiego giganta.... he he he he.....kamera uchwyciła van den Broma, który zapewne po raz wtóry przymierzał się do Kajetana Szmyta, a może ( odejście Satki/ możliwa dyskwalifikacja Salamona) przymierzał się do Ivanova . Stopera podobnego w sposobie gry do Satki właśnie i w pewnym sensie do Dagerstala.
Myślę o tych 2 graczach bo jakoś innych których "zapotrzebowałby" Brom z Warty nie widzę.
Druga sprawa to kasa dla wszystkich ligowych Extra-klubów, dzielona po lidze.
Na teraz po zakończeniu ligi najwięcej dostają kluby z czwórki grającej w następnym sezonie w UEFA. Czyli te z miejsc od 1-4. Reszta dostaje mniej. Ale zawiązała się "liga pokrzywdzonych" chcących by "było po równo" bo..... i tak pierwsze drużyny MOGĄ SOBIE DOROBIĆ w UEFA. Pachnie mi to kompletnym deprecjonowaniem tej całej ligi kiedy najważniejsi są nie kibole, podnoszenie poziomu , a chęć by kasować za samo bycie w lidze. Tak jakby kluby pogodziły się z tym że nie będzie pełnych trybun i dlatego mus żydzić o kasę z Ekstraklasy/Urzędów. Nieważne czy gra się przy pełnych trybunach (Widzew na przykład) czy przy pustawych (Kiepscy z Wrocka czy Beton w Gdańsku albo gliwicki Piast lub rządowe kluby w Płocku i Lubinie).
A czy czołowe kluby "dorobią sobie faktycznie w Europie"? Eliminacje w 20/21 i 21/22 do UEFA pokazały że "chcieć to niekoniecznie móc". Czyli raczej faktycznie jest niemoc tych co chcieliby niż ich moc pozwalająca te bejmy zarabiać w rozgrywkach UEFA i to tak naprawdę dopiero w tzw "fazie grupowej rozgrywek" ( Lech potwierdza regułę i jest tu akurat wyjątkiem).
Całe zresztą wołanie by dzielić równo przypomina mi takie zdania -- "Dzielimy równo czyli każdemu gówno" i " czy się stoi czy się leży za udział w Ekstra się należy". A że można zarabiać w dniu meczu na kibicach dla których (niby) istnieje ta cała śmieszna krajowa liga?
W Polsce nie można.
Zarabia się na wypełnionych stadionach w Anglii, Niemczech , ale nie w Polsce . Zresztą o frekwencji na stadionach już pisałem i pewnie jeszcze napiszę.
Generalnie kluby ligowe to "kluby żebrające" i ciekawe, że w czołówce ligi prawie w komplecie KLUBY Z PRYWATNYMI WŁAŚCICIELAMI (Raków, Legia, Lech, Warta + nie wiem bo jakoś trudno się dowiedzieć jaka jest struktura właścicielska Paprykarzy ze Szczecina).Niedaleko czołówki ostatni klub "prywatny" czyli Craxa.
Czy kurwa tego oczywistego faktu "ministerialni/ekstraklasowi urzędnicy" nie dostrzegają dając jałmużnę WSZYSTKIM (i tym "rządowym" -Lubin,Płock także) i łudząc się ,że kolejne datki cokolwiek w tej pojebanej ligowej sytuacji zmienią doprowadzając wreszcie do widocznego postępu w tej żałosnej ligowej kopaninie ,którą ogląda na większości "nowoczesnych stadionów" od 3-7 tysięcy widzów. A pewnie przychodziłoby więcej gdyby JAKOŚĆ kopaniny była większa. A wiadomo- więcej kibiców=więcej sponsorów poza Telewizją = więcej kasy dla klubów. I tak to powinno być , a nie żałosne wydzieractwo kasy bo radosne rozdawnictwo. A za co? Nie wiadomo. Bo bejmy za samą obecność to wręcz komiczne, a w sporcie komiczne jeszcze bardziej.
Mam wrażenie ,że w tych "nieprywatnych klubach" nie chodzi o KIBICA, o wypracowanie samodzielności finansowej , a o stołki, posadki i związane z tym zarobki. I utrzymanie złudzeń ,że piłkarzom zależy. Chyba tylko na wypłacie z kasy, bo na bank nie na tym by kluby rozpychały się w Europie. Na to po prostu..... NIE MA SIŁY!-- Jakości....Bejmów !
Bo to "dożywianie z urzędów" to tak naprawdę zaledwie kroplówka , a nie porządny obiad . Bo obiad gotuje znający się na robocie kucharz, a nie urzędas który być może żadnego sportu (obiadu) w całym swym życiu nie uprawiał (nie ugotował).
Komentarze
Prześlij komentarz